środa, 9 stycznia 2013

A może jednak?

Chyba jest jeszcze nadzieja na powrót...
Ostatnie dni są bardzo ciężkie,co prawda senność wróciła,ale to za sprawą porannych pobudek do szkoły.
Chociaż to się unormowało,mam nadzieję,że już tak zostanie.
Ale mamy wiele na głowach,rozmyślań nie ma końca.
Planujemy,podliczamy,główkujemy...już dawno nie było tak ciężko.Po cholerę człowiek zmieniał to co było? Przecież było dobrze,chcieliśmy sobie tylko polepszyć.Tak by nasze dzieci miały dobre życie,a tu taka wtopa z tą Anglią.
Co prawda gdybyśmy nie spróbowali to nie wiedzielibyśmy wielu rzeczy,teraz wiemy,ale płacimy za to dużą cenę.
A ja się boję...tak zwyczajnie i po ludzku...w końcu nie odpowiadam tylko za siebie...Odpowiadamy z M za nasze dzieci,za muszkieterów...jejku jak im dobrze,że są dziećmi.Żadnych problemów i trosk.I ta ich ufność...

przerywam pisanie bo młody się budzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz