wtorek, 12 marca 2013

Home- part II

Poprzedniego posta pisałam na szybko,bez składu i ładu.
Zauważyłam również,że mam problem z interpunkcją,niestety.Widać to po kolejnym przeczytaniu posta.
Powoli wkradają się braki,pośpiech i chyba lenistwo.
W szkole byłam naprawdę dobra w te klocki,nic mnie nie usprawiedliwia,po prostu będę się bardziej starała i chyba przysiądę do lektury.
Bo o ile z ortografią nie miewam problemów,no i jeszcze można sobie włączyć "policjanta" od ortografii w komputerze,to z interpunkcja jakoś nie chce mi pomóc.

Wracając do tematu,pośpiech niewskazany,ale tak to jest jak właśnie najmłodszy domaga się w tym właśnie momencie uwagi.I stoi to to pod stołem i jęczy,że nie może wyjść spod niego :)

Kilka fotek mam,może nie całości domu.Na pewno nie z adresem :) Jakoś anonimowym jednak trzeba być.Po za tym jakoś nie widzi mi się wizytacja niektórej części rodzinki jaką niestety posiadam,tutaj w Irl.To jest ta część o której właściwie nie chcielibyśmy myśleć.Ale o tym może następnym razem,albo i jeszcze następnym,albo i nigdy.Wszak nie są warci pióra :)

Domek powierzchniowo nie jest za duży,biorąc również pod uwagę,że tutaj domki traktuje się całkowicie normalnie,chcę powiedzieć,że nie jest to jakiś niemożebnie wielki przywilej,tak jak utarło się to w Polsce.
Zresztą w Anglii jest podobnie.Oczywiście są tutaj mieszkania,potocznie zwane apartamentami,jednak domków jest zdecydowanie więcej.
W apartamencie mieszkałam tylko dwa razy  w całej mojej zawrotnej karierze na wyspie.
Pierwszy był w roku 2004 dzielone z inną parą.Oni swój pokój,my swój.Było fajnie,ale drogo.Fakt,mieszkaliśmy w porcie,do żaglówek mieliśmy całe 20 kroków,centrum Galway praktycznie,ale jakoś tak no...to nie było to,to nie byli ci ludzie...
Nasz drugi apartament był również w centrum miasta.1 bed,z odpadającymi kaflami na podłodze,grzybem,okrutnie zimną łazienką z wielkim nieszczelnym oknem i bez kaloryfera...ja nie wiem gdzie my mieliśmy oczy...a na dokładkę mieszkaliśmy nad pubem "Stage Door"...zrozumieliśmy w pewien weekendowy wieczór jaką głupotę popełniliśmy,kiedy zespół muzyczny próbował przekrzyczeć się z naszym telewizorem :)  w dodatku mieliśmy atrakcje nie tylko muzyczne,ale również namacalne...Drgania od perkusji i gitary wprowadzało nasze łóżko w wibracje...hmmm
No tak,tam zmajstrowaliśmy nasze pierwsze dziecko,nie w pubie,tylko na wyrku z wibracjami.
Szybko stamtąd uciekliśmy.


W całym naszym pobycie w Irl.domy zmienialiśmy dość często.
Powody różne,bo landlord nie tak (wiem wybredni jesteśmy) a bo M przenosi się z oddziału do oddziału,a bo w okolicy pojawiły się tańsze i lepsze domy.
Wiemy jednak,że ten dom będzie już na jakiś dłuższy czas.
Kiedy dzieci były małe,można było z łatwością rzucić wszystko i się po prostu rozstać z domem.Teraz jest ciężej.Dzieci mają już świadomość,że to jest ich pokój,tutaj czują się bezpieczniej,tutaj są ich przyjaciele,znajomi.Teraz czas osiąść na tyłkach.


Nowy dom domaga się pracy.Na szczęście G. jest świadoma tego,że jeszcze kilka raz będzie musiała tutaj wpaść by naprawić kilka rzeczy.Na przykład tą:


Podłoga jest ogólnie piękna.Deska pomalowana na jasno..tylko,że w tym miejscu,a jest to wnęka w pokoju stała jakaś ogromna szafa i ona ją sobie wzięła,wstawiła piękną,starą i stylową szafę,która jednak nie zakryła  niepomalowanej części podłogi.Wygląda to nie bardzo,albo bym rzekła,że nie wygląda w ogóle fajnie.

Reszta pokoju podoba mi się ogromnie.W moim guście,elegancka.


Mój kwiat,jako jedyny przeżył podróż.Niestety,ale 5 innych ledwo zipała w poprzednim domu z powodu braku światła.Tak,jak sobie przypomnę w jakiej norze mieszkałam to aż mnie trzepie,nawet kwiaty ledwo żyły,a podróż po prostu je dobiła.
I mam tyle miejsca w sypialni,że aż dziwne.Nie ma łóżeczka z młodym,tylko brakuje jakiś obrazków na ścianach,ale to się naprawi.
Moje królestwo.Nie ze względu na pichcenie,ale kawę i laptop,spotkania z przyjaciółmi,pogaduchy,odrabianie lekcji.
Jasna,przejrzysta.Aż bije światło po oczach.
Ale mam z nią jeden problem:
Tak,to powyżej,to problem.
Pomijam fakt,że stoi tam ten nieszczęsny karton M.
Że jest odkurzacz i drukarka.To może zniknąć.Ale co w zamian?
Nie mam pomysłu...to znaczy miałam jeden.Chciałam tam wstawić jakiś stół roboczy,kupić maszynę do szycia,powiesić moje zapasy włóczki,szydełka itd.
Ale M mnie zgasił,że moje robótki będą pachniały kuchnią.Albo waliły olejem,tak prosto z mostu :P
Tak więc co?

Mam jeszcze kilka zdjęć,ale to mało ważne,najważniejsze jest to:


Grill,basen,trampolina...już wkrótce.Ogród ciągnie się jeszcze na boki,jest ogromny,bezpieczny i bajeczny.



1 komentarz:

  1. śliczna sypialnia! Przepikeny ogród o którym marzę całe życie ;) Nic tylko pozazdrościć i życzyć długiego, szczęśliwego życia w tym wymarzonym cudownym domku :)

    OdpowiedzUsuń