środa, 24 października 2012

Polska

W kwietniu postanowiliśmy pojechać do Polski samochodem.
Marka tato chorował już od dłuższego czasu na raka pęcherza moczowego i chcieliśmy spędzić z nim prawdopodobnie ostatnie święta Wielkanocne.
Wymyśliliśmy sobie,że pojedziemy autem....co to tam 3 dzieci i 30h w aucie.
W zasadzie porównaliśmy sobie lot samolotem z 3 dzieci i jazdę autem i właściwie na to samo wyszło.
Choć w sumie na plus dla auta,bo:
taniej nas wynosił prom+ eurotunel+ paliwo niż bilety na samolot.
ograniczeń bagażowych mieliśmy sporo mniej niż w samolocie.
auto,które mogliśmy użytkować w Polsce i nie musieliśmy się prosić po rodzinie o podwózkę gdziekolwiek.

Decyzja zapadła,jedziemy autem.
Jeremiasz miał niecałe 4 miesiące i jeszcze w większości dnia przesypiał go ze smakiem,a starszaki były już na tyle duże,że jakoś nie obawialiśmy się o drogę.
Mieliśmy wówczas VW Passat Estate,po prostu combi.I mieliśmy nadzieję,że spokojnie się spakujemy i będzie na tyle miejsc,że będzie wygodnie.
Wygodnie było...wszystkim tylko nie matce...
Spakowaliśmy się z małym trudem,bo wózek młodego był duży,bo trzeba było wziąć spacerówkę jak i gondolę.Bo zachciało mi się wziąć naszą kołdrę King Size...
Ale już pal sześć bagażnik.
Antek siedział na swoim siedzisku jako pasażer z przodu.Matt pomieścił się jeszcze w fotelik 0-18kg,rozkładany lekko do spania.To był dobry wybór.Wystarczył ruch ręki,fotelik się lekko rozsuwał i młodemu głowa nie leciała do przodu przy spaniu.
Jeremiasz miał fotelik 9-18kg i też wygodnie spał.Oni z tyłu po bokach,a w środku ja...katastrofa.
No ale czego się nie zrobi dla dzieci i wyjazdu.
Starszaki mieli dvd player-y,bajki,książeczki,kredki,no i przekąski.
Już 15 minut po wyjeździe Antek zaczął marudzić,ale po rozmowie,a raczej komunikacie,że jak będzie marudził to zawracamy do domu uspokoił się.
Chłopaki jedli,pili ,oglądali bajki,a w międzyczasie spali.Full serwis w jednym miejscu.
A ja poprawiałam podusie,podawałam jedzonko,picie,chrupki,srupki i normalnie jak kelnerka,barmanka,niańka..
Najmłodszy w rodzinie na szczęście spał i jadł...do czasu...

Do czasu aż o godzinie 22 trzeba było wysiąść z auta i wejść na pokład promu.
Obudzony,zły i niezadowolony zrobił akcję pt."poryczę sobie godzinkę,tak dla rozrywki"
Na szczęście kiedy znowu poczuł fotelik po 4h pływania po morzu zasnął znowu.

Jeszcze tylko przejechać całą Anglię,jeszcze tylko Eurotunel,jeszcze tylko 11 godzin jazdy autem...ło ludu!

Anglię przejechaliśmy spokojnie,o godzinie 6 rano nas zmorzyło,tak więc zatrzymaliśmy się na parkingu pod supermarketem i po prostu przycięliśmy drzemkę.Taką godzinną,włączony silnik,ciepełko,podusia.
A później znowu w drogę by dotrzeć do tunelu.
Tunelem zrobiliśmy ziummmm i już byliśmy we Francji.
No a tam droga do Polski tak nudna,że aż nie warto opowiadać.
2 tygodnie w Polsce.
Zapomniałam wspomnieć o ważnej rzeczy.
W dzień wyjazdu zauważyłam u Mattiego dziwne krostki.Takie gdzieniegdzie (tak to się pisze?) podejrzewałam ospę u niego i zastanawiałam się czy jechać.
Ale nie gorączkował,czuł się bardzo dobrze,nakłady finansowe poczynione na wyjazd,auto spakowane,rodzina czekająca w Polsce...zdecydowaliśmy,że jedziemy.
Okazało się,że to faktycznie była ospa.Ale lekko ją bardzo przechodził,zaledwie kilkanaście kropek,brak gorączki.
Dzięki temu w drodze powrotnej wracaliśmy z wysypanym Jeremiaszem!
Nic dziwnego,w końcu spakowani wszyscy w jedno pudełko czyli autem Matt dzielne rozsiewał ospę,nie dało się uchronić jedynego,który na ospę nie chorował.
Ale i on na szczęście lajtowo przeszedł ospę.
Dużo lepiej niż Kawasaki...ale o tym następnym razem.


Cieszę się,że zdecydowaliśmy się na ten wyjazd.
Chłopców dziadek zmarł 10 dni po naszym powrocie do Irlandii.
Czekał na nas,obiecał nam,że poczeka na nas,na swojego najmłodszego wnuka,bardzo chciał go zobaczyć.
I zobaczył nas wszystkich przed śmiercią.

Kilka zdjęć z wyjazdu:


                                         Nasze zapakowane autko


                                        Oczekiwanie na wjazd na prom.



Antek ogląda bajkę na dvd

Matt rysuje


Jeremiaszek


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz