niedziela, 14 kwietnia 2013

Popadłam.

W zachwyt nad paletami.Tymi drewnianymi,służącymi do przewożenie produktów wszelakich.Tymi co ludzie   w kominkach palą (!!!),tymi zwykłymi,drewnianymi.
Zakochałam się w nich.I ślęczę w necie i podziwiam,wzdycham i planuję.
A tutaj pięknie by mi pasowała,a może zrobić krzesła na ogród.A może to,a może tamto!
Jeden pomysł tak zakiełkował w mojej łepetynce,że już zapytanie do sprzedawcy wysłałam.Czy mi to z Dublina dowiezie,a ile by mi było potrzeba,a jakich rozmiarów są...i już chyba się zdecyduję.

Po za tym,może nie szarości dnia codziennego,ale marazm się wdał.
Oczywiście domem dalej jestem zachwycona,oczywiście Irlandią także.
Ale proza dnia codziennego,powtarzalność się wdała.A tego nie lubimy,o nie!

Wiadomo,dzieciaki codziennie dostarczają atrakcji,codziennie coś innego,nowego.Tylko to chyba ja gnuśnieję...a może mi się tylko zdaje?

M na rybach.Rozpoczął się sezon,ciepło się zrobiło to i wędki poszły w ruch.Jako że wędkarstwo w męża rodzinie ma pokoleniowe tradycje,nie mam nic przeciwko temu.O nie nie.A nawet się cieszę,że chłopcy załapali bakcyla. Jeźdzą z M na zmianę.W jeden dzień Matt,w drugi Antek.Dziś pojechał mąż sam.
Wczoraj nawet w swoich szpargałach znalazł kołowrotek należący najpierw do jego dziadka,później ojca,a ja się śmiałam komu on go powierzy? Antkowi czy Mateuszowi?
Który będzie bardziej wytrwały i pociągnie tradycję rodziny M?

Chłopaki od godziny powinni już spać,ale oczywiście nie śpią.Odkąd tutaj mieszkamy po raz pierwszy mają wspólny pokój.I to jest właśnie problem.
Zawsze mieli osobne pokoje i zasypiali dużo szybciej.Tutaj od biedy również mogliby spać osobno,tylko,że czwarty pokój jest na dole.Jakoś nie chciałam by jeden z nich (pewnie padło by na Antka) spał na dole,gdzie reszta rodziny śpi na piętrze.Wolę mieć wszystkie swoje pisklaki na jednym poziomie.Oczywiście też pytaliśmy się ich jak się na jeden pokój zaopatrują,byli zachwyceni.
Ja już jestem mniej....
Myślałam,że takie szaleństwa przed spaniem będą zdarzały im się tylko przez pierwsze dni,góra miesiąc...a oni dalej gadają,śmieją się,wygłupiają...a ja tylko chodzę góra,dół,góra,dół i ich uciszam,wszak Jeremek na ich poziomie już śpi...grrrrr zachciało się babie zachodu!

No to lecę,oczywiście do góry.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz